Dotarliśmy do Campeche z krótkim postojem w Ciudad del Carmen - na rozprostowanie nóg i obiad. Zjedliśmy kurczaka.
Hotel Lopez w centrum jest uroczy i na recepcji znają kilka słow po angielsku. Ruszamy na wieczorny spacer nad morze, potem spać a jutro zwiedzanie. Na spacerze słychać chrześcijański jężyk - to polska wycieczka ....szuka monopolowego.
Campeche było wielokrotnie atakowane przez piratów stąd po którymś ataku zbudowano potężne mury obronne. Pozostałości tych murów są chyba największą atrakcją miasta, wraz z okolicznościową piracką cepelią. Poza tym starówka kolorowa, czysta i zadbana - przypomina nieco Oaxacę. Dzieci są zachwycone. Na obiad kurczak.
Jutro ruszamy do Meridy.